U Towarzysza

Przyszedł wreszcie ten dzień pobytu w Moskwie, w którym trzeba pójść w odwiedziny do Lenina. Ktoś by mógł powiedzieć : byłaś w Moskwie i nie byłaś w mauzoleum? Skandal:) Tak więc, oświadczam, że byłam i widziałam W. I. Lenina. Albo kukłę leninopodobną :D Prawda jest taka, że pewnie nigdy się nie dowiemy, czy to jest Lenin,czy nie. Jeśli Rosjanie chcieli by go podmienić na kukłę, zrobili by to już milion razy i nikt by się nie zorientował. W każdym razie mumia przechodzi jakieś specjalne zabiegi dwa razy w tygodniu i całkowitą restaurację co 18 miesięcy. Wiadomo też, że Lenina w Leninie jest tylko 10%. Z ciekawostek technicznych, to kolejka do wejścia do mauzoleum jest długa, nie można mieć plecaków, broni, kamer, a nawet telefonu z aparatem, czy kamerką. Jak się ma, to trzeba wszystko zostawić w depozycie i oczywiście zapłacić odpowiednią sumę. Potem przechodzi się przez bramki i oprócz tego jest się dodatkowo sprawdzanym, czy się nie wnosi czegoś niedozwolonego. Kiedy po długiej i męczącej procedurze nareszcie dochodzi się do samego grobowca, atmosfera gęstnieje do granic przyzwoitości. Strażnicy nie tylko pokazują, gdzie należy iść (tu trzeba zaznaczyć, że droga jest tylko jedna - w dół), ale też, że trzeba być maksymalnie cicho, nawet oddychać głośno nie można (jakby to Leninowi przeszkadzało). Nie można się zatrzymywać. Wszystko to trwa bardzo krótko, dziwnie się tam człowiek czuje, im głębiej schodzisz, tym robi się straszniej. Niemniej jednak, byłam i mam to za sobą. I dołączam się do tych, co uważają, żeby Go w końcu zostawili w spokoju i pozwolili normalnie pochować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz